Koniec Września.
Pomimo całego zgiełku, zamieszania, bieganiny... zbiorów, przetworów, przygotowań do odlotu... spotkań mniej lub bardziej towarzyskich. Zapieczonych w aromacie gorącego jabłka, z nutą zapachu cynamonu i boskiego goździka w tle... jest spokój.
Ten spokój o którym mówię, unosi się kilka centymetrów nad powierzchnią gleby. Płótno obrazu, malowanego sercem, wypełnia moment... głębokiego oddechu Ziemi.
Oddechu radości i zdrowego zmęczenia.
Taka chwila przed snem, kiedy to człowiek odziany już w nocną bieliznę, staje przed łóżkiem, a do myśli napływają wspomnienia i obrazy soczyście przeżytego "dnia". Dnia pełnego życia, okraszonego owym pożytecznym wysiłkiem.
Lada chwila nadejdzie sen... niosąc w darze upragniony odpoczynek i regenerację. Taki zwykły- niezwykły sen, zanurzony w cyklu swej Natury...
Rozbrzmiewając w niemej obserwacji, spod zamkniętych powiek łaski nieba... istną symfonię ciszy... relaksu, spokojnego chłodu i poukładania.
Trwająca w cyklu życia... Ja Przyroda.
Dziś postanowiłam każdy złapany w zachwycie kadr mojego życia, zapisywać w sobie oddechem... Wdycham, zapisuje... ogarnia mnie odczucie jakbym ostatni raz tu była. Pierwszy i ostatni. Wspaniałe i bardzo odczuwalne. Mmmm
Oddychaj pięknem Ziemi 💙💚
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz