Tym razem, ze wszystkich stron płynie zrozumienie pewnej "dobrej sprawy".
Pokazuje się w obrazie myśli, lub w zwykłym odczuciu wiedzenia.
Drobne czynności, gesty, zupełnie prozaiczne wysiłki, które tworzą całość na dany moment i ciągną swe pojawianie się na kolejny... kolejny... i kolejny.
Nie ma to końca, ale wszystko jest warte i ważne.
Ilu ludzi musiało wpleść swą energię w mój posiłek? Takie oto pytanie i w tym samym momencie ogromne zrozumienie łączące się delikatnym, przyjemnym odczuciem radości z tego co mam przed sobą na talerzu.
Zwykła sałata, kromka chleba żytniego, plaster sera. Takie phhi, no bo cóż to wielkiego?! Jednak pojawiło się w moim jadłospisie dzięki składowej wielu osób. Ich myśli twórczej, zaangażowaniu w produkcję, dystrybucję, ect...
Podobnie jest z gestami, czynnościami, tym co człowiek może dać drugiemu zupełnie bezinteresownie nawet. Jak bardzo go to tworzy z czasem...
I też ja sama, nie jestem w stanie przewidzieć jaką wartość z czasem podaruję, ale też nabędę, zbierając po drodze wszystkie dary od innych, dokonując równoległej wymiany wobec reszty świata. Ma to ogromny sens.
Spacer z dzieckiem jest tak samo ważny jak doglądanie warzyw przez ogrodnika.
Każdy dotyk, myśl, spojrzenie. Praca rąk, zaangażowanie, czy zatrzymanie z chwilą spokoju.
Doceniając szczegóły, czyszczę przestrzeń chorego pościgu.
Dobrze mi z tym.